Samotna gora

Luca

Nie kopiowac zdjecia.
Samotna gora, to niewielka gorka, do ktorej mozna jedynie dojsc przekraczajac dosc ruchliwa szose. Z gory sa piekne widoki i wiele miejsca do galopowania.

Luca

Wyszli z terenu stajni. Luca prowadzila araba na skroconej lonzy. Szla obok jego pyska nie pozwalajac mu sie wyrwac ani jej ugryzc. Ich porozumienie nie udalo sie, a Luca nie chciala zameczyc go na smierc. Polna drozka zblizali sie do dosc ruchliwej szosy.

Confetti

Chodził przy niej cały napięty, i to nie ze względu na ruchliwą drogę, a na jej towarzystwo.
Z każdym krokiem hałas od szosy się nasilał, ale nie niepokoił ogiera.

Luca

Jedno z aut przepuscilo ich i przeszli na druga strone ulicy. Zaczeli zmierzac w strone gory, gdy byli dalej od szosy Luca poluznila mu laze , tak ze mogl isc dalej od niej.

Confetti

Skorzystał z tego i oddalił się znacznie od dziewczyny, nieco się rozluźniając i krocząc wolniej.

Reggie

Pobrzeżem szosy kroczył mały, na oko czteromiesięczny szczeniak.
Szedł dziarsko, widać było, że mocno stąpał po tym okrutnym świecie.
Jedno ucho, jak zwykle, stało sztywno, zaś drugie luźno zwisało, zgięte w połowie.
Zauważywszy żywą duszę, chodzącą, a nie jeżdżącą w tym pudełku na czterech kołach, zboczył z drogi i podreptał w stronę dziewczyny, prowadzącą dotąd nieznane mu zwierzę, jakim był koń.

Luca

- O pies - zdziwila sie widzac szczeniaka. - Czesc maly.! - powiedziala i ukucnela, by podszedl do niej i nie bal sie jej.

Reggie

Podszedł do dziewczyny, tymże samym tempem co dotąd, z ogonem sztywno postawionym w górę.
Zatrzymał się jednak jakiś metr od niej, pysk lekko zmarszczył, sierść na karku się mu zjeżyła.
W istocie szczekał na czterokopytnego, lecz po części także na Lucę.
Nie był agresywny, tylko... zawsze taki był, ot co!

Luca

Zasmiala sie. - no cos ty. - powiedziala i wstala po czym zaczela isc dalej patrzac katem oka na psa.

Reggie

Podążył za dziewczyną, szybko ją doganiając. Szedł u jej boku, zachowując jednak mały, ale jednak, dystans.

Luca

Usmiechnela sie pod nosem. Na razie nie odwracala sie by nie sploszyc psiaka. Wprost nie mogla powstrzymac sie od usmiechu. Hehe xD.

Kazan

Przypiegł i obwąchał malca. Przywitał się ze swoją panią. Merdając ogonem.

Luca

- O witaj Kazan! - powiedziała. Pogłaskała go po łebku. - dobrze ,że przyszedłeś. Ten mały się mnie boi - zaśmiała się.

Kazan

Podszedł do malca i pokazał mu ,że nie ma czego się bać. Później podszedł do Luci i polizał ją.